Liczba Odwiedzin

30 lipca 2012

Rocznica śmierci Ryśka Riedla

 Właściwie nie wiedziałem, czy zatytułowanie tego postu "Rocznica śmierci RYŚKA Riedla" jest dobre. Z szacunku powinienem napisać tak naprawdę Ryszarda Riedla. Ale w mediach i w ogóle przyjęło się - Rysiek. Rysiek Riedel. Domniemam, że wszyscy czytelnicy bloga go znają. Jest on wielką postacią, która zmarła 18 lat temu. Był on jednym z ostatnich polskich hipisów, który ratował polską muzyka. Połączenie w Dżemie bluesa z rockiem okazało się strzałem w dziesiątkę.
 Najpiękniejsze w jego muzyce jest to, że teksty piosenek były tak naprawdę quasi-autobiografią przekazaną milionom słuchaczom w Polsce (nie wątpię, że jest ich milion). Jedną z najpiękniejszych i najbardziej szczerych - według mnie - jest List Do M. Po prostu jedna z najlepszych polskich piosenek. 
  Ryszard Riedel zmagał się z problemami narkotykowymi, które zostały przemycone w dużej mierze do filmu Skazany Na Bluesa. Z pewnością Riedel jest inspiracją dla wielu osób. Z doświadczenia wiem, że to od Dżemu zaczyna się przygoda z muzyką alternatywną. Później jest Myslovitz, Happysad i brnie się w coraz to bardziej nieznane polskie zespoły sceny alternatywnej, takiej jak Płyny czy Zabili Mi Żółwia. 
  Poniżej prezentuje kilka najlepszych i moich ulubionych piosenek Dżemu, które są autorstwa Riedla. 


WHISKY




























LIST DO M.




























AUTSAJDER




























WEHIKUŁ CZASU




























SKAZANY NA BLUESA




























SEN O VICTORII


































 Jeśli pominąłem jakieś piosenki, wybaczcie ;D. Napiszcie o Waszych ulubionych piosenkach Riedla. 


* Od niedawna możecie dołączyć do obserwatorów bloga klikając w prawym górnym rogu "Dołącz się do tej witryny"
** Od niedawna możecie wszyscy komentować bloga. Wcześniej nie zauważyłem, że zaznaczyłem opcję tylko dla zalogowanych, co było sporym utrudnieniem, żeby komentować.


2 dni do zakończenia głosowania! Na pewno w sierpień będzie należał do Nirvany. O kolejne miesiące będzie walczył zespół: Myslovitz oraz Eminem. O następne: The Beatles zmierzy się z Adele. Musicie głosować, żeby wszystko było jasne i klarowne ;D. 

07 lipca 2012

Adele: 21



  Dziś pierwsza moja recenzja albumu. Zgodnie z obietnicą, będzie to "21" Adele. 


O ALBUMIE
  • Został wydany 24.01.2011
  • Nagrody

  1. Grammy (Album roku)
  2. Grammy (Najlepszy popowy album)
  3. Grammy (Najlepsze nagranie roku - "Rolling in The Deep")
  4. Grammy (Piosenka roku - "Rolling in The Deep")
  5. Grammy (Najlepszy krótki teledysk - "Rolling in The Deep")
  6. Grammy (Najlepsze solowe wykonanie - "Someone Like You")
  7. BRIT Awards (Album roku)
  8. American Music Awards (Najlepszy pop-rockowy album roku)
  9. Juno Award (Międzynarodowy album roku)
  • Notowania

1. miejsca na listach typu Album Chart: (kraje)
  1. Argentyna
  2. Australia
  3. Austria
  4. Belgia
  5. Kanada
  6. Chorwacja
  7. Czechy
  8. Dania
  9. Niemcy
  10. Finlandia
  11. Holandia
  12. Francja
  13. Grecja
  14. Bułgaria
  15. Irlandia
  16. Włochy
  17. Meksyk
  18. Nowa Zelandia
  19. Norwegia
  20. Polska
  21. Szkocja
  22. Słowenia
  23. Szwecja
  24. Szwajcaria
  25. Wielka Brytania
  26. USA

2. miejsce na listach typu Album Chart: (kraje)
  1. Hiszpania
  2. Rosja

3. miejsce na listach typu Album Chart: (kraje)
  1. Portugalia

4. miejsce na listach typu Album Chart: (kraje)
  1. Japonia

  • Certyfikaty
Platyna
  1. Wielka Brytania - 16 razy
  2. Australia - 13 razy
  3. Irlandia - 12 razy
  4. Nowa Zelandia - 10 razy
  5. USA - 9 razy
  6. Niemcy - 7 razy
  7. Belgia - 6 razy
  8. Włochy - 5 razy
  9. Holandia - 5 razy
  10. Dania - 4 razy
  11. Meksyk - 4 razy
  12. Hiszpania - 4 razy
  13. Portugalia - 2 razy
  14. Chile - 2 razy
  15. Argentyna - 2 razy
  16. Szwecja - 2 razy
  17. Szwajcaria - 2 razy
  18. Wenezuela - 1 raz
  19. Rosja - 1 raz
  20. Austria - 1 raz

Diament
  1. Polska - 2 razy
  2. Francja - 1 raz
  3. Brazylia - 1 raz
  4. Kanada - 1 raz

Złoto
  1. Grecja - 1 raz
  2. Bułgaria - 1 raz
  3. Japonia - 1 raz

_________________________________________________________________
To tak dłuuugim tytułem wstępu, ażeby uświadomić Wam z jakim dziełem muzycznym mamy do czynienia. 21 naprawdę zrewolucjonizował przemysł fonograficzny XXI wieku. A to za sprawą następujących piosenek, które od razu zrecenzjuję.

  Album otwiera singiel pt. "Rolling in The Deep". Jest to jedna z lepszych piosenek na tym albumie, ale według mnie, nie najlepsza. Świetny jest ten jakby tykający zegarek na początku utworu oraz albumu. Wprowadza on słuchacza w taki misterny nastrój, który jednak później schodzi w cudowne topienie się w kolejnych utworach Adele. Utwór trwa prawie 4 minuty. Świetny początek, soulowy głos naprawdę wbija czasami w fotel, ale nie przy tej piosence. Pewnie została ona singlem, gdyż opowiada o dość sztampowej historii rozstania i rozpaczy poń.                                                                         9/10

  Kolejna piosenka, dość słabo znana, "Rumour Has It" jest zupełnie inna niż cały album. Opowiada o plotkach na temat - zaiste - Adele. Jest wykonana naprawdę świetnie. I te chórki... Cała kompozycja jest utrzymana w dość pozytywnym wydźwięku, jednak pojawia się tam wątek takiego zatrzymania się i takiego wyciszenia..., po którym i tak jest dalej ta skoczna konwencja. Najzajebistszy jest fragment: "Rumour has it, he's the one I'm livin' you for." co genialnie oddaje charakter plotki. Słowa te kończą piosenkę.
                                                                                                                            9/10

  Trzecią kompozycją jest "Turning Tables", która jest, być może, czwartym - choć nieoficjalnym singlem z albumu. Piosenka jest... taka w miarę. Do tanga! Nie, no generalnie może być. Refren jest bardzo emocjonalny, co uwydatnia przeżycia artystki. Tylko Adele i fortepian... cudo! Cudo muzyczne. Bo tak naprawdę w tej piosence podoba mi się tylko refren, a zwrotki takie jakby..., niepotrzebne trochę. No ale jak w każdej piosence muszą być.                                                                                           7,5/10

  Czwarta piosenka jest najcudowniejszym czymś, co na tej płycie jest. "Don't You Remember" jest genialne. Nie dość, że opowiada niebanalną historię miłości, nie tuż po rozstaniu, ale po przeanalizowaniu byłego związku. Adele przyznaje się tu, że też nie jest idealna. Zamiast "You hurt me" śpiewa "I know I have a fickle heart", czym nie idealizuje siebie. Utwór jest zaśpiewany genialnie, ale w Polsce i tak zdobył laury dzięki temu, że został zaśpiewany przez Dawida Podsiadło w X-Factorze. Chapeau bas. Dawid wykonał ją naprawdę genialnie.                                                                                             10/10

   Kolejny hit z albumu - "Set Fire to The Rain". Jest taki sam, lub trochę gorszy niż "Rolling in The Deep", ale też bardzo dobry. Bardzo żywa, energetyczna piosenka. Mimo krzyku Adele w tej piosence, można usłyszeć naprawdę dobre partie, w których popisuje się swoim wokalnym kunsztem. Nie wiem, czy krzyk to dobre określenie. Ta piosenka może być wyładowaniem złości na swego chłopaka. Wybaczę.                               8,5/10

   To jedna z najdziwniejszych piosenek z tego albumu, przez co jedna z najmniej znanych - "He Won't Go". Nie wiem, czym to miało być. Taki chyba blue eyed soul zakrapiany hip-hopem. No, nie podoba mi się. Jest to powielany schemat piosenki. Już gdzieś taki słyszałem. No brzydka piosenka. Naprawdę. Nie podoba mi się. Zdecydowanie najsłabszy punkt pyty.                                                                                            3/10

   O. Ta piosenka urwała się z pogrzebu Whitney Houston. Nie, no żart, ale pod gospel podchodzi! "Take It All" jest naprawdę dobry. Adele wspomagana chórem - to wychodzi naprawdę nieźle. Tekst niebanalny. Nie wiem co więcej powiedzieć. Naprawdę... to jest świetne.                                                                                                            8,5/10

   To jest kolejna dziwna piosenka. Ni w dupę, ni w oko. Nie pasuje tu zupełnie - "I'll be waiting". Taka sztucznie polukrowana, pocukrzona, i w ogóle osłodzona do przesady piosenka. Nie podoba mi się również, ale jest lepsza niż He won't go. Refren "I'll be waiting" kojarzy mi się z karnawałem w Rio de Janeiro. Taki przepych.... -,- nie lubię.
                                                                                                                         5,5/10

   O piosence nr. 9 - "One and Only" dowiedziałem się z Tańca z Gwiazdami, gdy tańczyli walca wiedeńskiego... ale nieważne. Piosenka jest świetna. Najbardziej porusza mnie kwestia "...and simply be mine" - ma coś takiego w sobie fajnego. Piosenka została zrobiona chyba naprawdę z myślą o tańczących walczyka. Generalnie muzyka może być, ale GŁOS, BARWA! To jest najmocniejszy punkt tej piosenki.                                     7/10
                                                                                                               
   Przy "Lovesong" można:
a) zabić się
b) zapalić jointa nad kenijskim jeziorem, leżąc w hotelu, w którym można zarazić się malarią
   Takie mam skojarzenia. Adele obiecuje w piosence, że będzie kogoś zawsze kochać - słynne "I WILL ALWAYS LOVE YOU". W ustach tej piosenkarki brzmi to naprawdę przekonująco. Piosenka jest najmelancholniejszą piosenką jaką kiedykolwiek słyszałem. Jest miejscami tak smętną, że chce mi się spać, przez co traci w moich zamykających się oczach trochę. Lubię smutne piosenki, ale nie aż tak.                                               8/10

  Album zamyka najgenialniejszy singiel z tej płyty - "Someone Like You", do którego w teledysku Adele paraduje sobie po Paryżu. Generalnie piosenka jest najlepiej obsadzoną piosenką, bo jest ostatnia, przez co pozwala słuchaczowi na zawyżenie opinii nt. albumu. Głos Adele uderza tutaj prosto w serce i przebija jeszcze na wylot. Coś pięknego, ale niestety, nie lepszego niż "Don't You Remember", które powinno być sztandarowym utworem tej płyty.                                                                                             9,5/10


_____________________________________________________________________
  Podsumowując. 
 21 jest dziełem! Tej płyty nie da się zapomnieć. Bije od niej mrok nieszczęśliwej miłości, ale nie jest tak mroczny jak zażynający się, lecz śpiewający pogodnie wykonawcy System of a Down, którego szczerze, nie cierpię. 
  Najmocniejszym punktem albumu okazało się Don't You Remember, przy którym jestem bliski orgazmu. 
  Najsłabszym punktem albumu okazało się przedziwne He Won't Go, które jest no dziwne i nie podoba mi się. 
   Średnia albumu to: 7,8/10

  /